Szukaj na tym blogu

21 listopada 2019

Kilka słów o "Kołysance z Auschwitz"

Witajcie!
Kilka dni temu przeczytałam "Kołysankę z Auschwitz" i chciałabym się podzielić z Wami wrażeniami z lektury. 
Przyznam szczerze, że nigdy nie przepadałam za wojenną / obozową tematyką książek. Jedynie dwie książki, które pamiętam z czasów szkolnych przypadły mi do gustu. Były to "Kamienie na szaniec" oraz "Opowiadania" Tadeusza Borowskiego, dlatego z wielką ostrożnością podeszłam do lektury "Kołysanki z Auschwitz". I jak się okazało - zupełnie niepotrzebnie. 

Książka jest fenomenalna. Naprawdę. Opisuje losy Helene Hannemann, Niemki, która znalazła się w obozie w Auschwitz. Jesteście ciekawi dlaczego i jak wyglądało jej życie w Birkenau?

Niemcy, 1943 rok. Helene Hannemann budzi swoje dzieci, aby zaczęły szykować się do szkoły. Jej mąż Johann niedawno stracił pracę i nie ma szans na nową ze względu na swoje romskie pochodzenie. Jednak zanim rodzina Hannemann rozpocznie kolejny dzień, ich codzienność przerywają mundurowi wysłani przez SS.

Johann razem z pięciorgiem dzieci mają zostać zesłani do Auschwitz, ponieważ w ich żyłach płynie romska krew. Helene jest czystej krwi Niemką i może zostać, a mimo to dobrowolnie postanawia opuścić dom razem z najbliższymi. Wszyscy trafiają do nazistowskiego obozu koncentracyjnego.
Johann zostaje oddzielony od reszty rodziny, a Helene jako wyszkolona pielęgniarka zostaje
wyznaczona przez doktora Mengele do prowadzenia obozowego przedszkola. Nie ma złudzeń co do brutalnych zamiarów tego człowieka. Chce jednak dać tym małym niewinnym istotom choć cząstkę nadziei oraz poczucie normalności.

Na szczególną uwagę zasługuje tutaj postać Helene. "Kołysanka z Auschwitz" jest inspirowana prawdziwym życiem i prawdziwymi wydarzeniami w życiu bohaterki. Prawie wszystko jest opisane dokładnie w taki sposób, jakim było naprawdę. 

I postać główniej bohaterki - Helene. To Niemka, kobieta o wielkim sercu. Bezgranicznie zakochana  w mężu - Cyganie i oddana swojej rodzinie. Jest w stanie poświęcić wszystko dla swoich dzieci. Nawet jedzie z nimi do obozu, gdyż nie wyobraża sobie, że miałaby się z nimi rozdzielić. Podczas pobytu w Birkenau pomaga innym więźniom. Jest pielęgniarką, a potem prowadzi obozowe przedszkole. Jest cudownym człowiekiem, osobą, która pomimo bardzo ciężkiej sytuacji, w której się znalazła, jest pogodną kobietą i stara się wszystkim pomóc. Ostatnia scena w książce jest ogromnie wzruszająca. Idealna matka, wzór do naśladowania, fenomenalna kobieta.

Trzeba przyznać, że autor zrobił bardzo dobrą robotę pisząc tę książkę. Powieści obozowe / wojenne zawsze kojarzyły mi się z takim ciężkim stylem i językiem, przez co trudno było mi przez nie przebrnąć. W "Kołysance..." jest zupełnie inaczej. Autor postarał się oddać całą historię w naprawdę przyjemnym stylu. Mimo, iż podejmowany temat do łatwych nie należał, a wręcz przeciwnie, autorowi udało się sprawić, że tę książkę czyta się rewelacyjnie. W pewnych momentach nie sposób się od niej oderwać.
Mario Escobar wszystkie wydarzenia i miejsca opisał tak, jakby w tym czasie był obok wszystkich tych bohaterów, jakby widział co się tam dzieje, co gdzie jest, jak wygląda. Jestem zachwycona tą książką. Nie miałam żadnego problemu, aby wyobrazić sobie wszystko to, co przeżywają bohaterowie. 

Poza tym rewelacyjnym zabiegiem było również zamieszczeniu na końcu książki wyjaśnień historycznych, w których autor zawarł prawdziwe informacje na temat Helene Hannemann, prowadzenia przedszkola, innych bohaterów książki czy ważnych informacji, które fajnie byłoby znać. Dalej znajdziemy "kalendarium cygańskiego obozu w Auschwitz" - to z pewnością świetna lekcja historii. Na końcu jest również mapka cygańskiego obozu z rozmieszczeniem wszystkich pomieszczeń oraz oryginalna mapa całego obozu Birkenau (Auschwitz II).

"Kołysankę z Auschwitz" śmiało mogę nazwać najbardziej wzruszającą książką jaką przeczytałam w całym moim życiu. Ostatnie strony naprawdę już bardzo ciężko było mi czytać. Łzy cisnęły mi się do oczu. Oczyma wyobraźni widziałam wszystko to, co działo się w obozie. A nie był to łatwy i przyjemny widok. Książka jest naprawdę bardzo emocjonująca. Podczas czytania kilka razy wzruszałam się, musiałam się oderwać i wrócić do niej za chwilę.  Natomiast ostatnia scena - to było coś najpiękniejszego, a z drugiej strony najbardziej tragicznego i wzruszającego w tej książce. 

Podczas czytania zdałam sobie sprawę, że często nie doceniamy tego, co mamy. A mamy naprawdę wiele. Spokój, brak wojny, mamy co jeść, mamy się w co ubrać, mamy rodzinę, mamy wolność. A i tak ciągle czegoś nam brakuje, coś nam nie pasuje, na coś narzekamy. Helene wraz z pięciorgiem dziećmi była ponad rok uwięziona w obozie, głodna, nie wiedziała, czy kolejnego dnia jeszcze będzie żyć zarówno ona jak i jej dzieci, a mimo wszystko potrafiła cieszyć się z tego co ma, z tego, że jest razem z dziećmi, z tego, że może pomóc innym. 

Kochani, naprawdę zachęcam Was do przeczytania tej książki. Jestem pewna, że wzruszycie się tak bardzo jak ja i będziecie równie mocno zachwyceni tą powieścią. To nie jest byle jaka książka o pobycie w obozie, ale przekonacie się o tym dopiero wtedy, kiedy po nią sięgniecie i przeczytacie. Jestem pewna, że nie będziecie zawiedzeni. 

3 komentarze:

  1. Nie przepadam za taką tematyką, więc sobie odpuszczę :)

    www.whothatgirl.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Cenię sobie tego typu książki i tę również mam w planach przeczytać. 😊

    OdpowiedzUsuń

Cześć!
Bardzo się cieszę, że tutaj jesteś. Chciałabym, abyś podzielił(a) się swoim zdaniem na temat przeczytanego postu. Będzie mi bardzo miło.

OBSERWUJĄCY