W GŁĘBI MROKU KRYJE SIĘ NIEGASNĄCE DOBRO
"Czołem, cześć, nie daj się zjeść!"
Alexadra Bracken zrobiła coś, co robi wiele autorek, a co bardzo mi się nie podoba. Często na koniec któregoś z tomów następuje jakieś załamanie - w tym przypadku jest to rozstanie z Liamem. Następnie w kontynuacji historii dostajemy wstęp liczący pięćdziesiąt czy sto stron, by natychmiast pociągnąć wcześniej urwany wątek, na którego końcu wcześniej został postawiony wrzeszczący znak zapytania. Nie znoszę tego. Jestem zdania, że autor powinien pozwolić nam, i głównemu bohaterowi, się stęsknić, a raczej w drugim przypadku - dać nam możliwość obserwacji, jak ta postać usycha z tęsknoty. Tutaj tego nie było. Dlaczego Bracken nie pokusiła się, aby na tych czterystu stronach zaprezentować nam jej życie w Lidze Dzieci? To jak była szkolona, jak budowała lub niszczyła relacje międzyludzkie i odnajdywała się w nowej sytuacji. Bardzo żałuję, że zostało to odpuszczone. Mam nadzieję, że mnie za ten wywód nie pokrzyczcie - ja spodziewałam się, iż tak się akcja potoczy. Jestem pewna więc, że wy także mieliście tego świadomość.
Na akcję nie mogę narzekać. W książce sporo się działo i rzeczywiście bardzo mnie przygody Ruby wciągnęły. Uroczy akcent humorystyczny, podobnie jak i w "Mrocznych umysłach" umilał mi lekturę. Przyznam, że w tym tomie w pewnym stopniu nawet trochę bardziej polubiłam główną bohaterkę. Dziewczyna ewidentnie uczyła się na swoich błędach, co aprobuję. W końcu pojęła, że unikając problemu, on wcale nie znika. Zaczęła sumiennie rozwijać swoje umiejętności, aby je opanować. Ponadto zaimponował mi jej stosunek do Liama i tego, co zrobiła. Podjęła decyzję i wzięła za nią odpowiedzialność. Choć może nie była nią zachwycona, czy z niej dumna, to mimo wszystko trwała przy niej, bo wierzyła w jej słuszność. I za to duży plus.
Nie obędzie się jednak bez minusów. Nie będę ich wszystkich roztrząsać, ale zwrócę uwagę na jeden, który szczególnie mnie uwierał. Nie jest tajemnicą, że uwielbiam silne i zdecydowane bohaterki. Dlatego, kiedy dochodzi do autowyrzutów i użalania się, mam ochotę przejść do następnego rozdziału, albo i rzucić książkę w kąt. Jak widzimy na tylnej okładce, Ruby nazywa siebie potworem. Z jednej strony można ją zrozumieć - ma bardzo niepokojące i niebezpieczne zdolności, jednak nie da się zaprzeczyć, że może wykorzystać je w szczytnym celu. Dzięki temu, będzie mogła zrobić dla sprawy więcej, niż ktokolwiek inny. Czarę goryczy przelał jednak lament po akcji z Robem. osoby, które mają "Nigdy nie gasną" za sobą, wiedzą zapewne, o co mi chodzi. No ale cóż, nigdy nie jest idealnie.
"Życie nie jest sprawiedliwe. Zajęło mi to trochę czasu, zanim to zrozumiałam, ale okazuje się, że los zawsze znajdzie sposób, żeby cię rozczarować. Możesz snuć plany, a życie i tak pchnie cię w przeciwnym kierunku. Znajdziesz prawdziwych przyjaciół, a i tak zostaną ci zabrani, nie ważne jak mocno będziesz walczyć, by ich zatrzymać. Kiedy po coś sięgniesz, to się sparzysz. Nie doszukuj się w tym sensu i nie próbuj tego zmieniać. Musisz pogodzić się z rzeczami, na które nie masz wpływu i postarać się przeżyć. To twoje jedyne zadanie."
Pojawiły się nowe charaktery, które wzbudziły moją sympatię, ale i antypatię. Judytka jest absolutnie boska, a Vida z Pulpetem tworzą duet idealny. Akurat z powrotu Charlesa bardzo się cieszę, bo w pierwszym tomie, to właśnie on rozwalał mnie na atomy. Nie ma to jak błyskotliwy humor, zaprawiony szczyptą jadu. Coś, co kocham i kupuję zawsze i wszędzie.
Nie wiem czy powinnam być z siebie dumna, czy też się smucić. Ostatnimi czasy wykazuję się przenikliwością i naprzód wiem, co wydarzy się w następnych rozdziałach. Niejednokrotnie czytając nasuwały mi się na myśl wnioski, które zazwyczaj się sprawdzały. Z niemal bezbłędną dokładnością dopisywałam sobie dalsze losy bohaterów. Snując refleksje w trakcie lektury z zaskoczeniem odkrywałam, że moje myśli zostały zapisane kilka stron dalej. Nie jestem Sherlockiem niestety, a to oznacza, że "Nigdy nie gasną" to powieść zwyczajnie przewidywalna. Nie za dobrze.
Zakończenie mną nie wstrząsnęło, bo w jakiejś części je rozszyfrowałam, ale nie powiem, abym była rozczarowana. Jest ono logiczne, ciekawe i umożliwi autorce zgrabnie dalej pociągnąć tę historię. Co prawda bardziej zaintrygował mnie finał "Mrocznych umysłów" ale bardzo chętnie przeczytam tom trzeci.
"Nigdy nie gasną" uważam za udaną kontynuację serii. Wydaje mi się, że nie będziecie rozczarowani, raczej usatysfakcjonowani. Spędziłam przy tej lekturze bardzo miłe, relaksujące chwile i z tego miejsca zachęcam, abyście po tę książkę chwycili i doświadczyli porywających przygód.
Autor: Alexandra Bracken
Tytuł: Nigdy nie gasną
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 8 kwietnia 2015
Ilość stron: 456
Ocena: 8/10
Jeszcze nie udało mi się poznać tomu pierwszego, więc kontynuacja musi poczekać :)
OdpowiedzUsuńChyba coś mnie ominęło bo nie znam pierwszej części ;) ale myśle, że kiedyś seria wpadnie w moje ręce:)
OdpowiedzUsuńMi niezbyt podobała się pierwsza część, więc po drugą nieprędko sięgnę, ale na pewno kiedy to zrobię, może mi się odmieni :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na zwieńczenie trylogii :3 Uwielbiam perypetie Ruby i Liama i podziwiam autorkę za tak niesamowity styl pisania ^^
OdpowiedzUsuńMusze najpierw zapoznać się z tomem pierwszym.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twoja naprawdę obiektywna recenzja. Ja ciągle muszę pracować, by - tak jak Ty - emocje zostawić w domu, a do internetu wysłać tylko fakty. Niestety, nie zawsze się to udaje. Ale jestem pod wielkim wrażeniem. :)
OdpowiedzUsuńOsobiście uwielbiam tą serię i do teraz nie zdawałam sobie sprawy z tych kilku wad. Nie zmieniło co prawda to mojego odbioru książki, ale otworzyło czy, nie powiem. ;) Wiem, na co będę zwracać uwagę w III tomie, który już za miesiąc. ^^
Zakończenie I i mną wstrząsnęło. Wątek miłosny nadal mi się podobał, a Pulpet jest genialny. Przypomina mi trochę Kenjego z "Dotyku Julii", którego uwielbiam. Nie, przepraszam - kocham. ;D
Ja w zachowaniu Ruby widziałam tylko pozytywną zmianę i z kolei jestem zdania, że dobrze, że Liam wciąż jest w grze. xD
Czekam na więcej takich recenzji! ;)
Bardzo dziękuję. :) Nie jest łatwo krytykować książkę, która ci się bardzo spodobała. Często muszę się upominać.
UsuńO tak, Kenji i Pulpet są boscy. :)
Z pewnością takich recenzji nie zabraknie. :) Zachęcam do odwiedzin.
Muszę w końcu dopaść w swoje ręce pierwszy tom, albo najlepiej oba na raz tak aby móc przeczytać jednym tchem :P
OdpowiedzUsuń