„Zerkam na tatę, przypominając sobie,
kiedy ostatni raz uklękłam i modliłam się. Trzy lata temu, po tym jak obudziłam
się w sobotę przed południem, bo jakaś błyskawica przeszyła mój mózg. A pod
powiekami, kiedy zacisnęłam je mocno z bólu, zobaczyłam babcię leżącą twarzą do
dołu w ogrodzie w kałuży krwi. Zadzwoniłam, ale nikt nie odebrał. Powiedziałam
mamie, że musimy do niej pojechać i sprawdzić, czy nic się nie stało, ale zbyła
mnie. Nie mogłam jej wyjaśnić dlaczego musimy jechać – to było szaleństwo –
więc poszłam do swojego pokoju i modliłam się.
Kiedy dziadek tamtego dnia wrócił z ryb,
znalazł ją w ogrodzie, tam gdzie spadła z drabiny, z sekatorem wbitym w brzuch.
Wtedy właśnie zrozumiałam, że Boga na
pewno nie ma.”
Dziewczyna, o którą walczy Niebo i
Piekło. Czy zdoła oprzeć się piekielnie seksownemu demonowi, który pragnie
posiąść jej duszę? A może ulegnie przystojnemu aniołowi?
Frannie jest siedemnastolatką pochodzącą
z katolickiej rodziny, w której jest czarną owcą. Została wyrzucona ze szkoły
katolickiej i ma mocno na pieńku z Bogiem. Swój czas uwielbia spędzać na
grzebaniu w autach razem ze swoim ukochanym dziadkiem. Frannie nie wierzy w
prawdziwą miłość i jedyne czego szuka to lekki, przyjemny licealny romans. Do
czasu aż w jej szkole pojawia się niesamowity Luc Cain, którego celem jest
zapieczętowanie duszy bohaterki dla Piekła. I jak tu nie grzeszyć, kiedy tak
pociągający demon kusi Cię na pokuszenie? Robi się znacznie goręcej, kiedy na
horyzoncie pojawia się zmysłowy Gabe.
Achhhhhhh, trójkąt miłosny. Kto ich nie
kocha? Jeśli mam być
szczera, to nie jestem wielką fanką trójkątów; męczy mnie czytanie, jak
bohaterka miota się między jednym gorącym facetem, a drugim. Nie sposób jednak
nie znaleźć sobie faworyta, tym razem był nim Gabe. Jestem zdecydowanie w
teamie Niebo.
Fabuła jest ciekawa. Po tym jak
wymęczono wampiry zaczynają się pojawiać książki, w których dużą rolę ogrywają
anioły, ale i demony (Upadli, Angelfall,
Szeptem) i ze znanych mi już pozycji „Demony. Pokusa” ukazują te istoty w najwłaściwszym
świetle, oczywiście w mojej opinii. Autorka prezentuje nam anioły i demony w
sposób najbliższy prawdzie. Demon to nie zbity pies, to istota upajająca się
nikczemną stroną ludzkiej duszy, one nakłaniają nas do grzechu. Luc
rzeczywiście do pewnego momentu zachowywał się jak prawdziwy demon. Zresztą
kolejne demoniczne postacie były równie przekonywujące. Jest to jakaś wizja,
której w stu procentach nie kupuję, ale zdecydowanie przebija „Upadłych” czy „Szeptem”.
Kreacja aniołów podobała mi się troszkę mniej. Znowu wydaje mi się, że nadano
im zbyt dużo ludzkich cech. Pisarze na siłę starają się te piekielne i
niebiańskie istoty uczłowieczyć, nie jestem pewna czy to dobry pomysł.
„…Czy ktoś bez daru wpływu mógłby przekonać
masy o niepokalanym poczęciu? Drugie nadejście Chrystusa? – Na twarzy Gabe’a
pojawia się uśmiech tak szelmowski, że chyba nie przystoi aniołowi. – Co jest,
Lucyferze? Nie chcesz być Józefem?”
Główna bohaterka na początku naprawdę mi
zaimponowała. Kurde, nie mamy szarej myszy! Yeah! Frannie to atrakcyjna
dziewczyna, która ma powodzenie u płci przeciwnej. Jest ładna i ludzie to
widzą. Nie rozumiem jak to jest, że w wielu seriach dziewczyny do czasu
spotkania tego niesamowitego Jedynego są nijakie i nudne, a kiedy on się
pojawia, nagle BUM! Okazuje się, że to seksbomby. Właściwie z dupy stają się
śliczne. W „Syrenie” to zjawisko już całkiem mnie dobiło, jak czytaliście to
wiecie, co mam na myśli. Tutaj jest inaczej. Później jednak było gorzej.
Frannie weszła w etap „Ja chcę być normalna i chcę, aby było jak dawniej!
*tupie nóżką i wysuwa dolną wargę, aby wyglądać na uroczo nadąsaną*”. Ja
rozumiem u tych dziewcząt pragnienie nieskomplikowanego, prostego życia
nastolatki, aczkolwiek nijak nie mogę pojąć, co one chcą osiągnąć żądając niemożliwego.
Okay, ty tak byś chciała, ale to absolutnie niczego nie zmieni, źli goście
nadal będą atakować i krzywdzić twoich bliskich, więc na litość, ogarnij tyłek
i bierz się do roboty. Oczywiście przy tym jej adoratorzy stają na głowie, aby
zapewnić jej to, czego sobie życzy. Tekstów z serii „To wszystko moja wina
*chlipnięcie*” także – niestety – nie zabrakło. Nie wiem czy zauważyliście, ale
pojawia się coraz więcej głównych postaci, które znają jakieś sztuki walki i
pasjonują się motoryzacją, co ma być czymś niezwykłym, bo otaczające tę
bohaterkę inne dziewczyny tylko dbają o to, by im się tipsy nie połamały. Cóż,
to już nie jest oryginalne, choć mnie każda osoba znająca się na samochodach
imponuje. Ja potrafię tylko malucha rozpoznać. Autorka stopniowo wdrażała nas w
przeszłość Frannie. Bohaterka coś zrobiła lub powiedziała, jednak powód tego
poznajemy później. Nie zwala się na nas ogrom wiadomości, zastanawiamy się,
spekulujemy. Super.
Teraz najważniejsze: wątek miłosny. Na
mnie ciężko wywrzeć jakieś silnie pozytywne wrażenia, jeśli chodzi o relacje
miłosne. Musiałoby to być coś naprawdę oryginalnego i zaskakującego. W „Demonach”
jest dużo bardzo intensywnych emocji. Frannie na Gabe’a i Luc’a reaguje mocno,
oni zresztą nie mniej. Nie zanudził mnie ten aspekt powieści. Frannie stara się
odnaleźć we własnych uczuciach, co mnie – o dziwo – nie raziło.
Pierwszy raz spotkałam się z książką, w
której historię poznajemy z perspektywy dwóch bohaterów (tutaj Frannie i Luc’a).
Zazwyczaj omijałam pozycje z taką narracją, nie wiem czemu, chyba trochę się
ich bałam, a lektura „Wiernej” mnie do nich nie zachęciła. Zwykle zapoznajemy
się z akcją poprzez główną bohaterkę, nie mamy dostępu do głowy jej obiektu
westchnień, nie wiemy co nim w danej sytuacji kierowało. W „Demonach” jednak
Luc dochodzi do głosu i wielu rzeczy się od niego dowiadujemy. Nie jest dla nas
także tajemnicą, co czuje i myśli na dany temat. Czy jest to lepsze? Nie wiem.
To po prostu inny sposób przeprowadzenia nas przez wydarzenia w książce. Jest
to jak najbardziej pozytywne, jeśli autorka potrafi pisać z różnych punktów widzenia.
Nie miałam problemu z rozpoznaniem, kiedy mówi Frannie, a kiedy Luc, podczas
gdy w „Wiernej” zdarzyło mi się zgubić.
„Demony. Pokusa” nie były książką, na
którą polowałam. Chciałam ją przeczytać z tego względu, że słyszałam o niej
wiele pozytywnych opinii. Lisie Desrochers udało się stworzyć coś naprawdę
fajnego. Pojawiło się kilka rzeczy, które zrobiły na mnie wrażenie, np. piekło.
Autorka opisała je bardzo trafnie. Demony nie opalały się na leżakach w ogniu piekielnym.
Niebo i Piekło nie zostały tak zbagatelizowane, jak zazwyczaj się to zdarza.
Było jeszcze parę bardzo smacznych wątków, ale nie ma sensu, bym je wypisywała.
Moim zdaniem „Demony. Pokusa” zasłużyły sobie na pochlebne głosy czytelników. Z
wielką przyjemnością przeczytam tom drugi.
Na okładce widnieje pytanie: „JEŚLI
MIAŁABYŚ WYBÓR POMIĘDZY NIEBEM A PIEKŁEM, CO BYŚ WYBRAŁA?”. Ja stawiam na
Niebo.
A Wy? Co wybieracie? ;)
Autor: Lisa Desrochers
Tytuł: Demony. Pokusa
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Data
wydania: 21 września 2011
Ilość
stron: 368
Główna bohaterka która nie jest szarą myszką? Nie wierzę !!
OdpowiedzUsuńNie dziwię Ci się. Nawet więcej - Frannie to niemal femme fatale!
UsuńKsiążka jak ją czytałam wydawała mi się dobra, ale jak na to patrzę teraz - Frannie mogła się wydawać nieco irytująca. No i jednak trójkąt miłosny... a tego wiele osób nie lubi. Czasy świetności PR już minęły, ale jak ktoś lubi takie klimaty to książka dla niego :)
OdpowiedzUsuńTak, bohaterka miła kilka fajnych momentów, ale tych koszmarnych też nie brakowało.
UsuńNie lubię takich książek i nigdy żadnej nie przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńTobie akurat nie polecam. :P
UsuńWybieram piekło :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że bohaterka nie jest szarą myszką, to na plus. Ale jakoś nie poczułam tego pragnienia, aby sięgnąć po książkę :)
Ach, ty grzesznico! :D
UsuńZawsze się zastawiałam czy ta pozycja jest dobra, bo ciągle przewija się na różnych stronach i widzę, że jednak warto po nią sięgnąć :) Ja lubię narrację podzieloną na kilka bohaterów, jest to ciekawy zabieg
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńKusi mnie ta seria
OdpowiedzUsuńGdzieś, kiedyś mignęła mi ta książka. Wydaje mi się, że ma ją moja sąsiadka. Mimo wszystko jednak wolę chwytać za sprawdzone marki czekające na biurku, niż nieznanego autora.
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale raczej mnie do niej nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńMnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńMimo, że wszyscy ją zachwalają, ja nie mam na nią najmniejszej ochoty.
OdpowiedzUsuńTrójkąt miłosny w tej książce był dla mnie męczący, Frannie, z tego co pamiętam, była irytująca i płytka, a cała fabuła dosyć przekoloryzowana i momenty, że bohaterka jest taka "ważna" były niebyt fajne.
OdpowiedzUsuńWiem, co masz na myśli. Mimo wszystko ciężko się nie zgodzić.
Usuń