Co to za nowość na blogu? Ano taka!
Jest to moja pierwsza pełnowymiarowa recenzja anime i tylko od Was zależy czy pojawią się kolejne. Blask Książek
jest blogiem książkowym, ale chcemy go z dziewczynami urozmaicić. Nic jednak na
siłę, jeśli odzew będziesz zerowy, więcej się ich nie ukaże i zostaniemy przy
mniej „egzotycznych” serialach, filmach, itp.

„Nana” opowiada historię dwóch dziewczyn
o tym samym imieniu i w tym samym wieku. Są to dwudziestojednoletnie młode
kobiety o imieniu Nana, które spotykają się w pociągu w przełomowym momencie
swojego życia. Obie wyruszają do Tokio w pogoni za marzeniami i ambicjami,
żadna jednak nie spodziewała się, że w czasie tej podróży odnajdzie przyjaźń.
Dziewczęta zamieszkują razem. Mimo identycznego wieku i imienia, są zupełnie
różne. Nana „Hachi” Komatsu jest roztrzepaną, niedojrzałą, wiecznie zakochaną
dziewuszką, natomiast Nana Osaki stoi twardo na ziemi i wie czego chce –
założyć zespół i zdobyć sławę. Obserwujemy, jak te dwie pełne życia dziewczyny,
dążą do zrealizowania swoich pragnień, odnajdują miłość, doświadczają
niepowodzeń i mierzą się z rzeczywistością.

Osoby, które miały okazję już wcześniej
zapoznać się z jakimś anime, wiedzą,
że nie są to produkcje superpoważne. Często problemy bohaterów są głupawe,
postaci schematyczne i przesłodzone, a akcja prosta i niedopracowana. Tego nie
można powiedzieć o „Nanie”. Mamy tutaj postaci, które mogłaby być człowiek z
krwi i kości, a ich rozterki są realne i uzasadnione. Oczywiście, nie brakuje
charakterystycznego humoru, ale bez tego anime
nie byłoby anime.


Kreska jest w porządku – ani nie
zachwyca, ani nie brzydzi, a mam w tym aspekcie naprawdę wysokie wymagania,
jest wiele anime, których nie
obejrzałam tylko i wyłącznie ze względu na sposób w jaki sceneria i postaci
zostały narysowane. Tutaj jednak mamy naprawdę ładne tła i bohaterów
narysowanych bardzo przyzwoicie, a nawet więcej, bo zarówno męska, jak i damska
część, może pochwalić się wyglądem godnym osoby trudzącej się modelingiem. Choć
mają oni lekko patykowate tułowia, co jest największą wadą, buźki są śliczne. Animacja
chwilami kuleje; nie jest to regułą. Jednak ciężko w tym miejscu o perfekcję, w
każdym anime.
Openingi i endingi charakteryzują się piosenkami, które wpadają w ucho, a uważam to za bardzo ważne. Poza tym pod względem animacji są śliczne, sugestywne i klimatyczne.
Ciężko było mi napisać tę recenzję,
bowiem „Nanę” oglądałam już jakiś czas temu i emocje już opadły, a zapewniam,
że było ich mnóstwo i były bardzo silne. Największą zaletą tego anime są bohaterowie, którzy mają
interesującą przeszłość i są bardzo ciekawymi ludźmi. Ich losy pochłaniają.
Kiedy pokona się tych kilka pierwszych odcinków, które opowiadają o przeszłości
Hachi, akcja rusza z kopyta, w wyniku czego chciwie chłonie się odcinek za
odcinkiem. Produkcja jest typowo dla kobiet (to josei). I choć niejeden pan
poznałby się na jej potencjalne, to "Beck" zdecydowanie bardziej przypadłoby im do gustu. Pewne jest jednak, że każda dziewczyna straci
głowę na punkcie "Nany". Uwielbiam, na zawsze zostanie dla mnie numerem 1.
Autor: Ai Yazawa
Tytuł: Nana
Data wydania: 2006
Studio: Madhouse, Viz Media, VAP
Studio: Madhouse, Viz Media, VAP
Ilość odcinków: 47
Ocena: 10/10
Słowniczek:
- kreska - sposób rysowania postaci, a także całego otoczenia występującego w anime
- opening/ending - pierwszy występuje na początku każdego anime, drugi zaś na końcu. To zwyczajna czołówka i tyłówka. Przedstawiają sekwencję całej produkcji i zawierają piosenki. Bywają zmieniane.
- josei - tytuły skierowane do młodych DOROSŁYCH kobiet
Moje spotkanie z Anime zaczęło i zakończyło się na czarodziejkach z księżyca. Chociaż po Twojej recenzji, sądzę iż Nana ma ciekawy zarys fabuły, a nieszablonowi bohaterowie, na pewno dodają uroku :)
OdpowiedzUsuńNie lubię anime, tak samo moja przygoda zaczęła się i skończyła na Czarodziejkach .. Ale cóż, obrazki wyglądają na całkiem ciekawe, a na blogu na pewno znajdą się osoby, które będą z chęcią czytały te recenzje :)
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Moja przygoda również zaczęła się i zakończyła na czarodziejkach z księżyca ;) Anime to raczej nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńA ja nie miałam jeszcze nigdy możliwości zapoznania się z anime. I chyba mnie do nich nie ciągnie. Czekamy zatem.na pierwszych fanów anime! :)
OdpowiedzUsuńNie oglądam anime, ale za czasów fascynacji Azją skusiłam się na film i na anime. Pokochałam obie Nany i kiedyś wrócę do tego, to na pewno.
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie zniechęcajcie się po "Czarodziejkach"! Jest to jedne z pierwszych anime, a ich poziom jest żałosny, tak samo jest z "Dragon Ball". To tzw. "klasyki", które doceniają fani anime, gównie ze względu na sentyment, jednak osoby niezaznajomionej z anime na pewno nie przekonają. Sięgajcie po nowsze produkcje, proście o polecenie czegoś ludzi, którzy w tym siedzą i dopiero wtedy zdecydujecie czy anime to coś dla Was. :)
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie czytałam romansów w wersji anime/manga, zawsze chętniej wybierałam akcje lub tajemnice. Ja swoją przygodę rozpoczełam od Death Note i to był chyba najlepszy dla mnie wybór, ale spróbuję się zapoznać z tą pozycją, chociaż początkiem. :) Czekam na więcej recenzji. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Swego czasu oglądałam anime nałogowo, ale brak czasu spowodował zaprzestanie tego, niestety. "Nana" była moim pierwszym anime obejrzanym w całości i mam do niej ogromny sentyment. Wspaniała fabuła, cudowne postacie. Polecam wszystkim :) Jeżeli spodobała Ci się "Nana", rzuć okiem na "Paradise kiss" - jest równie dobre :)
OdpowiedzUsuńTak, "Nana", to jest coś! Szczególnie Shin. <3 Właśnie myślałam o obejrzeniu "Paradise kiss", twoja rekomendacja utwierdziła mnie w tej decyzji. :) Dzięki wielkie!
UsuńNie miałam styczności do tej pory z anime...
OdpowiedzUsuńsuper, nie wiedziałam, że lubisz anime! więcej takich postów :D
OdpowiedzUsuńJak najbardziej jestem za i chętnie przeczytam kolejne recenzje anime. :D Na razie oglądałam tylko jeden odcinek "Nany", ale jeszcze to nadrobię. ;)
OdpowiedzUsuńPolecam z całego serca! :)
UsuńNigdy nie oglądałem anime i się to nie zmieni ;D Nie wiem czy Dragon Ball się pod to podpina, jeśli tak to był jedyny wyjątek ;D
OdpowiedzUsuń"Dragon Ball" to jak najbardziej anime, tak samo zresztą "Pokemony". :)
UsuńNie przepadam za anime, a w swoim życiu oglądałam tylko Czarodziejkę z księżyca. Mam za to koleżankę, która jest od tego uzależniona i coraz wynajduje sobie jakieś nowe do oglądania :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zdecydowałaś się na, to Aniu. ;3
OdpowiedzUsuń