Szukaj na tym blogu

24 sierpnia 2014

BlaskTV: Nana







          Co to za nowość na blogu? Ano taka! Jest to moja pierwsza pełnowymiarowa recenzja anime i tylko od Was zależy czy pojawią się kolejne. Blask Książek jest blogiem książkowym, ale chcemy go z dziewczynami urozmaicić. Nic jednak na siłę, jeśli odzew będziesz zerowy, więcej się ich nie ukaże i zostaniemy przy mniej „egzotycznych” serialach, filmach, itp.
          Anime to moja druga miłość, zaraz po książkach. Prawie jednocześnie odkryłam te dwa cuda i wciąż je uwielbiam. Zważając na fakt, że jest to pierwsza recenzja anime na blogu, postanowiłam napisać o produkcji, którą kocham. Jest jedyna w swoim rodzaju i nie spotkałam się jeszcze z niczym, co by ją przebiło.
          „Nana” opowiada historię dwóch dziewczyn o tym samym imieniu i w tym samym wieku. Są to dwudziestojednoletnie młode kobiety o imieniu Nana, które spotykają się w pociągu w przełomowym momencie swojego życia. Obie wyruszają do Tokio w pogoni za marzeniami i ambicjami, żadna jednak nie spodziewała się, że w czasie tej podróży odnajdzie przyjaźń. Dziewczęta zamieszkują razem. Mimo identycznego wieku i imienia, są zupełnie różne. Nana „Hachi” Komatsu jest roztrzepaną, niedojrzałą, wiecznie zakochaną dziewuszką, natomiast Nana Osaki stoi twardo na ziemi i wie czego chce – założyć zespół i zdobyć sławę. Obserwujemy, jak te dwie pełne życia dziewczyny, dążą do zrealizowania swoich pragnień, odnajdują miłość, doświadczają niepowodzeń i mierzą się z rzeczywistością.


          Przebrnąwszy przez pierwsze kilka odcinków, które są lekko nudnawe, bowiem przedstawiają przeszłość obu Nan, wpada się w to anime bez reszty. Oglądałam je kilkakrotnie i nie mogłam oderwać się od komputera, chcąc obejrzeć, jak najwięcej odcinków, jednocześnie pragnąc, by nigdy nie dotrzeć do końca. Przygody każdego bohatera wciągają i nie chcą puścić.
           Osoby, które miały okazję już wcześniej zapoznać się z jakimś anime, wiedzą, że nie są to produkcje superpoważne. Często problemy bohaterów są głupawe, postaci schematyczne i przesłodzone, a akcja prosta i niedopracowana. Tego nie można powiedzieć o „Nanie”. Mamy tutaj postaci, które mogłaby być człowiek z krwi i kości, a ich rozterki są realne i uzasadnione. Oczywiście, nie brakuje charakterystycznego humoru, ale bez tego anime nie byłoby anime.
         Bohaterowie są wspaniali. To młodzi ludzie, którzy dostali już parę „razów” od życia, są jednak zdeterminowani. Osobowości postaci są złożone i różnorodne, a postępowanie logiczne, każda posiada wyrazisty, własny charakter, za który możemy je pokochać lub znienawidzić. Mają własne historie, które - w większym lub mniejszym stopniu – poznajemy. Nie ma takiej sytuacji, że w każdym – lub co drugim – odcinku widzimy jakąś postać i mało co o niej wiemy – o nie, dzięki czemu odbiorca ma okazję poznać wszystkich bohaterów. Są zdecydowani, aby rozpocząć dorosłe życie na swoich warunkach. Dużo uwagi poświęcono relacjom między postaciami, co jest kolejnym ogromnym plusem. Twórcy nie zaniedbali tego aspektu, a nawet więcej, w „Nanie” został on wyjątkowo pieczołowicie dopieszczony. Nie ma bohaterów jednoznacznie złych lub dobrych. To osoby posiadające zarówno zalety, jak i wady, są bowiem osobistościami wielowymiarowymi i przybliżają nam niekiedy bardzo trudne tematy. Naprawdę godny pochwały jest fakt, że o wszystkie postaci – nie tylko o te główne – zadbano w równym stopniu. To imponujące.
          Należę do osób, które kochają muzykę, a jej w „Nanie” nie brakuje. Mam elastyczny gust (nie trawię tylko disco polo, techno, dubstepu, itp. „jebadł”) więc mnie utwory, jak najbardziej przypadły do gustu i przez wiele dni – w czasie oglądania, jak i po – najróżniejsze piosenki chodziły mi nieustannie po głowie. Wiem, że nie jestem w tym osamotniona. Kawałek z openingu wbija się w mózg i zwyczajnie nie da się go pozbyć. Soundtrack jest bardzo przyjemny dla ucha, jestem przekonana, że niewielki procent oglądających był z niego niezadowolony, jeśli w ogóle ktoś. Piosenkarki wcielające się w role wokalistek zespołów w „Nanie” są bardzo utalentowane, dzięki czemu z wielką przyjemnością słucha się występujących tam utworów, które mają lekko popowe brzmienie, ale bynajmniej nie uważam tego za minus. Sądzę, że daje to naprawdę niezły efekt.
          Kreska jest w porządku – ani nie zachwyca, ani nie brzydzi, a mam w tym aspekcie naprawdę wysokie wymagania, jest wiele anime, których nie obejrzałam tylko i wyłącznie ze względu na sposób w jaki sceneria i postaci zostały narysowane. Tutaj jednak mamy naprawdę ładne tła i bohaterów narysowanych bardzo przyzwoicie, a nawet więcej, bo zarówno męska, jak i damska część, może pochwalić się wyglądem godnym osoby trudzącej się modelingiem. Choć mają oni lekko patykowate tułowia, co jest największą wadą, buźki są śliczne. Animacja chwilami kuleje; nie jest to regułą. Jednak ciężko w tym miejscu o perfekcję, w każdym anime.

          Openingi i endingi charakteryzują się piosenkami, które wpadają w ucho, a uważam to za bardzo ważne. Poza tym pod względem animacji są śliczne, sugestywne i klimatyczne.
           Ciężko było mi napisać tę recenzję, bowiem „Nanę” oglądałam już jakiś czas temu i emocje już opadły, a zapewniam, że było ich mnóstwo i były bardzo silne. Największą zaletą tego anime są bohaterowie, którzy mają interesującą przeszłość i są bardzo ciekawymi ludźmi. Ich losy pochłaniają. Kiedy pokona się tych kilka pierwszych odcinków, które opowiadają o przeszłości Hachi, akcja rusza z kopyta, w wyniku czego chciwie chłonie się odcinek za odcinkiem. Produkcja jest typowo dla kobiet (to josei). I choć niejeden pan poznałby się na jej potencjalne, to "Beck" zdecydowanie bardziej przypadłoby im do gustu. Pewne jest jednak, że każda dziewczyna straci głowę na punkcie "Nany". Uwielbiam, na zawsze zostanie dla mnie numerem 1. 




Autor: Ai Yazawa
Tytuł: Nana
Data wydania: 2006
Studio: Madhouse, Viz Media, VAP
Ilość odcinków: 47
Ocena: 10/10



Słowniczek:
- kreska - sposób rysowania postaci, a także całego otoczenia występującego w anime
- opening/ending - pierwszy występuje na początku każdego anime, drugi zaś na końcu. To zwyczajna czołówka i tyłówka. Przedstawiają sekwencję całej produkcji i zawierają piosenki. Bywają zmieniane. 
- josei - tytuły skierowane do młodych DOROSŁYCH kobiet










17 komentarzy:

  1. Moje spotkanie z Anime zaczęło i zakończyło się na czarodziejkach z księżyca. Chociaż po Twojej recenzji, sądzę iż Nana ma ciekawy zarys fabuły, a nieszablonowi bohaterowie, na pewno dodają uroku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię anime, tak samo moja przygoda zaczęła się i skończyła na Czarodziejkach .. Ale cóż, obrazki wyglądają na całkiem ciekawe, a na blogu na pewno znajdą się osoby, które będą z chęcią czytały te recenzje :)
    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja przygoda również zaczęła się i zakończyła na czarodziejkach z księżyca ;) Anime to raczej nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja nie miałam jeszcze nigdy możliwości zapoznania się z anime. I chyba mnie do nich nie ciągnie. Czekamy zatem.na pierwszych fanów anime! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie oglądam anime, ale za czasów fascynacji Azją skusiłam się na film i na anime. Pokochałam obie Nany i kiedyś wrócę do tego, to na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  6. Absolutnie nie zniechęcajcie się po "Czarodziejkach"! Jest to jedne z pierwszych anime, a ich poziom jest żałosny, tak samo jest z "Dragon Ball". To tzw. "klasyki", które doceniają fani anime, gównie ze względu na sentyment, jednak osoby niezaznajomionej z anime na pewno nie przekonają. Sięgajcie po nowsze produkcje, proście o polecenie czegoś ludzi, którzy w tym siedzą i dopiero wtedy zdecydujecie czy anime to coś dla Was. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy jeszcze nie czytałam romansów w wersji anime/manga, zawsze chętniej wybierałam akcje lub tajemnice. Ja swoją przygodę rozpoczełam od Death Note i to był chyba najlepszy dla mnie wybór, ale spróbuję się zapoznać z tą pozycją, chociaż początkiem. :) Czekam na więcej recenzji. :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Swego czasu oglądałam anime nałogowo, ale brak czasu spowodował zaprzestanie tego, niestety. "Nana" była moim pierwszym anime obejrzanym w całości i mam do niej ogromny sentyment. Wspaniała fabuła, cudowne postacie. Polecam wszystkim :) Jeżeli spodobała Ci się "Nana", rzuć okiem na "Paradise kiss" - jest równie dobre :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, "Nana", to jest coś! Szczególnie Shin. <3 Właśnie myślałam o obejrzeniu "Paradise kiss", twoja rekomendacja utwierdziła mnie w tej decyzji. :) Dzięki wielkie!

      Usuń
  9. Nie miałam styczności do tej pory z anime...

    OdpowiedzUsuń
  10. super, nie wiedziałam, że lubisz anime! więcej takich postów :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak najbardziej jestem za i chętnie przeczytam kolejne recenzje anime. :D Na razie oglądałam tylko jeden odcinek "Nany", ale jeszcze to nadrobię. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nigdy nie oglądałem anime i się to nie zmieni ;D Nie wiem czy Dragon Ball się pod to podpina, jeśli tak to był jedyny wyjątek ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dragon Ball" to jak najbardziej anime, tak samo zresztą "Pokemony". :)

      Usuń
  13. Nie przepadam za anime, a w swoim życiu oglądałam tylko Czarodziejkę z księżyca. Mam za to koleżankę, która jest od tego uzależniona i coraz wynajduje sobie jakieś nowe do oglądania :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cieszę się, że zdecydowałaś się na, to Aniu. ;3

    OdpowiedzUsuń

Cześć!
Bardzo się cieszę, że tutaj jesteś. Chciałabym, abyś podzielił(a) się swoim zdaniem na temat przeczytanego postu. Będzie mi bardzo miło.

OBSERWUJĄCY